Kolejne odwiedziny w hodowli kotów rosyjskich Nikona. Dwa mioty dwumiesięcznych kociaków, a co jeden to piękniejszy.
prezentacja mleczaków
face czy z profilu – równie urocze
podnoszenie łobuza za kark
Nikita – siostra Nikona
moja ulubiona Evita
Przyrodni bracia Beton (5 miesięcy) i Nikon (9,5 mies.) prezentują długo wyczekiwane – raczej przez nas – spotkanie. Zlot kotów rosyjskich zaplanowaliśmy w domu Betona, żeby dać mu przewagę bycia na własnym terenie i możliwość ewentualnej ucieczki przed zawodnikiem wagi ciężkiej. Nasze obawy nie ziściły się i maluch okazał się równym przeciwnikiem starszaka. Przy drugiej wizycie nastąpiła poprawa braterskich relacji, ale widzimy już, że droga do regularnych, przyjacielskich kocich spotkań nie będzie usłana różami.
Nikon i Beton – ocena przeciwnika.
Niech te buziaki was nie zmylą…
Wyrywanie sierści…
Czasem mam wrażenie, że łóżko zostało wynalezione z myślą o kotach. W łóżku Nikon nie tylko śpi, ale też trenuje skoki wzwyż (kto by się przejmował upadkami), bawi się w chowanego (najlepsza kryjówka jest pod kołdrą i za pagórkami z poduszek), poluje (głównie na nasze stopy) i oddaje się codziennym rytuałom pielęgnacyjnym. Żeby jeszcze postawili tam miskę…
Dostałam najlepszy prezent – Nikon zaczął ugniatać! Co prawda na razie upodobał sobie moją twarz
– wczoraj usta, a dziś w nocy oko, więc nijak nie mogę tego uwiecznić na zdjęciu ;)
Do przyjemnych doznań to nie należy, ale znoszę ze stoickim spokojem w nadziei na przyszłe rozkoszne masaże…
Dzięki Paula za za próbę wiernego odwzorowania nocnego ugniatania:
Słoneczna, zimowa niedziela nie sprzyja aktywności. Nie licząc porannego budzenia, Nikon spędza ten dzień w bezruchu i oddaje się światłoterapii.
Zielonooki posąg w słońcu prezentuje się znakomicie.
Przełom grudnia i stycznia to czas, gdy kocie ciocie i koci wujkowie dostają szansę na sam na sam z małym rozbójnikiem. A gdy wracamy ze świątecznych wyjazdów wygląda na to, że Nikon nawet nie zauważył naszej nieobecności… Przyjmuję to raczej za powód do radości (mimo malutkiego ukłucia w matczynym sercu), więc za super opiekę nad siwaczkiem dziękujemy. A jeszcze bardziej za kocie fotorelacje utrzymujące nas przy życiu daleko od domu. Szczególne dzięki dla wujka od „męskich wypadów” do lecznicy :)
nadesłał wujek Bartek
„da łososia?”
„wujek chce traktorek?”
„lubię ten apartament, wujek!”
kotopobudka, a przynajmniej tyle, co po niej zostało
uwieczniła ciocia Ania
jak to w stadzie, Nikon grzecznie czeka w kolejce do wodopoju
„no Krokiet, teraz moja kolej”
Trening bokserski – odsłona druga. Rośnie nam rozbójnik jakich mało.