Dwa dni chorowania w domu to idealna okazja, by podpatrzyć, czym w tygodniu zajmuje się nasze futro.
Od 9 do 17 Nikon zaliczył cztery różne lokalizacje, podążając za przemieszczającym się słońcem. Wygrzał grzbiet, brzuch i boczki. Umył się, poobserwował latające ptaki i skubnął kilka źdźbeł trawy. O 16:00 wykonał parę okrążeń z nową zabawką, po czym schrupał zasłużony podwieczorek. Zakończył dzień roboczy „prasując” świeżo zdjęte pranie. Przez cały ten czas kot rzucił mi też parę wymownych spojrzeń, jakobym miała przeszkadzać mu w pracy.
Taki oto błękitny kwiatek rośnie nam w marcowym słońcu.