Dorobiliśmy się nowej, ukrytej w szafce kuwety. Wtapia się w pozostałe meble, a kot trafia do niej bezbłędnie od pierwszego dnia. Jest idealna!
Wielkie podziękowania za sukces między innymi tego dzieła należą się „rodzicom” Betona (brata Nikona), architektom z kotyfikacyjnym zacięciem.
Było: kryta kuweta
Do tej pory Nikon korzystał z krytej kuwety z filtrem (dokładnie model Imac Easy Cat). Jej największym plusem była chowana w pokrywie łopatka, która ułatwiała zachowanie czystości i transport. Mycie jej licznych zakamarków było jednak kłopotliwe, a walory estetyczne stojącej na widoku toalety pozostawiały wiele do życzenia.
Jest: kuweta ukryta w szafce
Wraz z przeprowadzką zaczęliśmy planować nowe miejsce na kocią kuwetę. Wiedzieliśmy jedno – musi być sprytnie schowana. Pierwotnie kuweta Nikona miała znajdować się pod umywalką (zabrakło miejsca), potem w szafce na buty przy drzwiach wejściowych. Po przeczytaniu „Co jest kocie?” postanowiliśmy przenieść ją w bardziej ustronne miejsce, które zapewni kotu intymność z dala od wchodzących do mieszkania osób.
Nasi przyjaciele architekci zaprojektowali kuwetę dla kota ukrytą w garderobie. Co ja mówię! Zaprojektowali nawet dwie, na wypadek gdyby kiedyś rodzina miała się powiększyć. Meble wykonał sprawdzony stolarz.
Do szafki zmieścił się spód dotychczasowej kuwety i łopatka, kot zyskał także przedsionek na otrzepanie łapek. Druga kuweta służy Nikonowi za jaskinię, w której chowa się, gdy wpadnie do nas więcej osób lub gdy po prostu potrzebuje solidnej drzemki.
Minusy?
Jedyna rzecz, jakiej się obawialiśmy, to aromat kuwety przechodzący na ubrania wiszące w garderobie. Uznaliśmy jednak, że będzie to świetna motywacja, by sprzątać kotu częściej. Mimo małej przestrzeni (garderoba z dwiema kuwetami ma niecałe 3,5 metra kw.), nie odczuwamy na razie żadnego dyskomfortu związanego ze świeżością ubrań. Ale też umówmy się, dla kociarza kocie kupy to raczej powód do szczęścia niż źródło przykrego zapachu ;).
Po prawej legowisko, po lewej kuweta: