Czym karmić kota? To pytanie pozostaje wciąż aktualne, bo ile kociarzy, tyle teorii na temat żywienia kotów. Wnioski z ostatniej rozmowy ze znajomym weterynarzem:
– karma wysokiej jakości (czyli nie ta z marketu, o minimalnej zawartości mięsa) zaspokaja zapotrzebowanie kota na wszystkie składniki odżywcze
– kot karmiony dobrą karmą nie potrzebuje świeżego mięsa, można je dawać raz na jakiś czas jako przysmak i nagrodę
– kupowana karma musi być szczelnie zamknięta, a po otwarciu należy ją zużyć w ciągu maksymalnie 2 miesięcy, gdyż otwarta traci swoje składniki odżywcze, rozwija się w niej pleśń itd. (niektóre teorie mówią nawet o 3 tygodniach ważności otwartej karmy)
– nie kupujemy w sklepie zoologicznym uprzednio otwartej karmy na wagę – nie wiadomo czy jest świeża i dzięki temu pełnowartościowa, nie wiemy też, czy sprzedawca nie miesza markowej karmy z tańszymi chrupkami
– bardzo ważne jest, w jaki sposób przechowujemy już otwartą karmę – powinna być szczelnie zamknięta, bez dostępu powietrza, w miejscu suchym i zacienionym
– karma sucha i mokra powinny być tej samej marki, aby produkty wzajemnie się uzupełniały
– dopóki kot nie ma problemów z tuszą, powinien mieć karmę cały czas w miseczce; kot karmiony o określonych porach dnia staje się łapczywy i rozciąga sobie żołądek zjadając całe jedzenie w obawie, że zniknie – je nawet jeśli nie jest głodny
A jak ma się to do rzeczywistości? Kotton codziennie dostaje obiadki prosto z mięsnego, a tata łowi mu ryby, do zjedzenia których trzeba go przekupywać hojną ilością ziemniaczanego purée. Sucha karma raczej bez ograniczeń, ale sypana małymi porcjami, żeby cały czas miał świeżą i pachnącą. Staramy się przemycać mu warzywa, lubi rukolę i marchewkę (dowody jutro!). O grzeszkach żywieniowych typu pasztet i bita śmietana lepiej nie wspominać…
W sierpniu było 4 kg Kottona, ale jeszcze „rośnie”…
rys. zycie-na-kreske.blogspot.com