Kotu raz na jakiś czas warto zrobić badanie moczu, a na pewno są sytuacje, które bezwzględnie tego wymagają – u nas było to zapalenie pęcherza. Dziękuję wszystkim, którzy na Facebooku wsparli nas pomysłami, jak pobrać koci mocz do badania i przyczynili się do naszego sukcesu w dostarczeniu próbek, a finalnie zdiagnozowania u Nikona struwitów.
Niezależnie, którą z poniższych metod wybierzecie (a jeśli znacie lepszą, koniecznie się podzielcie!), będziecie potrzebować jałowego pojemniczka na mocz z apteki. Dużo czasu możecie ugrać znając pory załatwiania się kota, jego rytuały i preferencje. Mocz kotka trzeba oddać do badania do 2 godzin od pobrania (nie przechowujemy go w lodówce), więc to prawdziwa walka z czasem.
Sikanie do pustej kuwety
Metodę tę poleciła nam nasza weterynarz. Zabieramy żwirek, myjemy i wyparzamy kuwetę, na koniec liczymy, że nasz kot nie zauważy braku podłoża. Jeśli będzie współpracował, zlewamy zawartość do pojemniczka.
Łapanie w locie
Z wyparzoną chochelką czekamy, aż kot zjawi się w kuwecie. Gdy kucnie podnosimy ogon, podstawiamy chochlę i przelewamy jej zawartość do pojemniczka. Jeśli jesteśmy pewni swoich umiejętności, możemy od razu użyć docelowego pojemniczka.
Foliowe torebki
Pocięte foliowe torebki umieszczamy w wyparzonej kuwecie zamiast żwirku. Jeśli kot da się na to nabrać, próbujemy zlać jak najwięcej zawartości. Foliówki nie są jałowe, więc ta metoda nie nadaje się w przypadku posiewu moczu.
Specjalny żwirek do pobierania próbek moczu
Najdroższa, ale czasem jedyna opcja. Wyparzamy kuwetę, wysypujemy specjalny, nie absorbujący wilgoci żwirek i zbieramy żniwa. Jedno opakowanie może nie wystarczyć, by zachęcić kota do skorzystania kuwety.
Wybrałam metodę z chochlą, ale najwięcej problemów przysporzyła mi sama warta przy kuwecie. Po dwóch nieefektywnych dniach wzięłam urlop na czuwanie. Ostatecznie Nikon dał się przekonać świeżym żwirkiem, który jego kocia natura kazała mu bezzwłocznie ochrzcić. Udało nam się nawet zaskoczyć naszą panią weterynarz ilością próbki ;)