Światowy Dzień Zwierząt to nie lada okazja do świętowania. Ale dziś, przewrotnie, chciałabym się z Wami zastanowić, czy nasze koty są zagrożeniem dla stworzeń żyjących w morzach i oceanach. I czy są one gorsze niż plastikowe słomki ;)
Mam świadomość, że Nikon to ogromny ciężar dla środowiska. Może nie je on ryb, na które ma uczulenie, ale codziennie pochłania więcej mięsa niż ja w całym tygodniu. Wyhodowanie mięsa zużywa ogromną ilość wody, energii i prowadzi do nadmiernej emisji gazów cieplarnianych. Liczby te są nieporównywalne np. z produkcją zbóż.
Ale miało być o rybach
Do tej pory bardzo uważałam na skład karmy dla kotów (mięsko, mięsko!), ale pochodzenie składników odgrywało dla mnie drugorzędną rolę. Dlatego, gdy zgłosiła się do mnie przedstawicielka pozarządowej organizacji MSC (Marine Stewardship Council), która przyznaje certyfikaty zrównoważonego rybołówstwa produktom spożywczym, pomyślałam, że to dobra okazja, by samej pochylić się nad tą kwestią.
W czym problem?
Jesteśmy świadkami nadmiernej eksploatacji łowisk mórz i oceanów. Światowe zasoby dziko żyjących ryb są wyczerpane. Ryby łowione są często nielegalnie i przy użyciu nieuczciwych metod (cyjanek, środki wybuchowe). Organizacje takie jak MSC pomagają wyeliminować praktyki zagrażające ekosystemom morskim.
Co możesz zrobić?
Nie chodzi tylko o to, by kupować karmy rybne wyłącznie z certyfikatem MSC, bo jest ich nadal niewiele. Chociaż cieszy fakt, że coraz więcej znanych i łatwo dostępnych marek – jak Iams, Sheba czy rossmannowy Winston – korzysta z certyfikowanych ryb i owoców morza. Oznacza to, że coś zaczyna się w tym temacie dziać. Chodzi jednak rzecz podstawową – o to, by interesować się pochodzeniem mięsa i ryb, pytać o nie producentów karm, pokazywać im, że to jeden z czynników decydujących o wyborze tej a nie innej puszki. Siła naszego portfela jest w tym przypadku ogromna.
Opiekując się zwierzakiem jesteśmy odpowiedzialni za niego, ale pośrednio za los wielu innych stworzeń. Warto mieć tego świadomość.
Więcej o zrównoważonym rybołóstwie poczytacie na: msc.org/pl lub na fb.com/MSCPolska
4 komentarze
A mój kot za to bardzo nie lubi ryb :D
Mój kocha, ale ma uczulenie i nie może jeść… Za to wczoraj kupiłam sobie makrelę z certyfikatem – w Biedronce:)
Przeczytalam z zainteresowaniem. Moje koty nie chcą ryb pod żadną postacią. ale im więcej będzie się mówiło na taki i podobne tematy tym większe szanse,że ludzie zaczną się zastanawiać.
My BARFujemy. Myślisz, że jest jakaś szansa aby poznać pochodzenie ryb dostępnych w sklepach? Pracownicy zazwyczaj nie wiedzą totalnie nic…